lechg lechg
706
BLOG

Towarzystwo przyjaźni owiec z wilkołakami

lechg lechg Społeczeństwo Obserwuj notkę 2

Na blogu pani Doroty Korzenieckiej, specjalizującym się w problematyce przemocy instytucjonalnej wobec rodzin mającej miejsce w Norwegii, znalazłem relację z interesującego wydarzenia. Wspominałem już o tym ciekawym blogu w jednym z poprzednich wpisów:

http://godnoscojca.salon24.pl/671802,degeneracja-wartosci-i-rozpad-struktur-spolecznych-przyczyna-groznej-patologii

 

Jest to relacja ze spotkania mieszkających w Norwegii Polaków z okrytą złą sławą, biurokratyczną strukturą zwaną Barnevernet. Jak się okazuje, zajmuje się ona odbieraniem dzieci naturalnym rodzicom i przekazywaniem ich do państwowych instytucji wychowawczych, lub do rodzinopodobnych biznesów prywatnych. Dzieci najczęściej pochodzących z rodzin emigrantów, zwłaszcza polskich.

W pewnym sensie było to więc spotkanie owiec z wilkołakami. Zostało ono zaaranżowane jak to ujmuje autorka: „przez Towarzystwo Polsko-Norweskie w celach informacyjnych”. Funkcjonariusze tego tajemniczego „towarzystwa” zajmowali się głównie czuwaniem aby sytuacja nie wymknęła się spod kontroli.

Kto, czego i od kogo chciał się dowiedzieć na tym spotkaniu? Kto, kogo i o czym chciał poinformować? Na podstawie relacji autorki trudno jest to jednoznacznie rozstrzygnąć.

Oficjalna wersja brzmiała, że norweskie służby zaaranżowały ten „event” aby lepiej poznać polską kulturę i zwyczaje Polaków. Po czym nie zrobiły niczego aby stworzyć chociaż pozór jakiegokolwiek zainteresowania wymienionymi wartościami. Zaproszeni Polacy szybko się zorientowali, że to tylko wykręt mający na celu ukrycie prawdziwych powodów. Jakie więc były prawdziwe powody? Tego niestety zaproszeni goście nie odkryli. W następnym odcinku spróbuję zrobić to za nich, ale najpierw zacytuję relację pani Doroty by czytelnicy też mogli wziąć udział w tych spekulacjach:

 

Dorota Korzeniecka - relacja ze spotkania Polonii

z Barnevernet - em
 

Dnia 14.03.2015r. w Ganndal (Stavanger) odbyło się spotkanie dla Polonii z instytucją Barnevernet. Spotkanie to zostało zainicjowane przez Towarzystwo Polsko-Norweskie w celach informacyjnych; tzn. żeby Polacy zapoznali się z zasadami instytucji,która działa w kierunku dobra dziecka na terenie całej Norwegii. Na tym spotkaniu byłam obecna i pragnę podzielić się z Państwem swoimi wrażeniami oraz jak przebiegało to spotkanie.

W pierwszym zdaniu pragnę powiedzieć , że po sobotnim spotkaniu z tą instytucją mam wielki niedosyt i jestem zawiedziona odpowiedziami ze strony Barnevernet. Kaja,która prowadzi portal MISS Mama Info Sandnes Stavanger bardzo szczegółowo i skrupulatnie streściła te spotkanie, praktycznie słowo w słowo;co i jak było oraz co było wypowiedziane przez przedstawicieli z Barnevernet. Zapraszam wiec do zapoznania się z tym sprawozdaniem,gdyż sama lepiej bym tego nie zrobiła.

Instytucja Barnevernet fajnie i pięknie formułowała odpowiedzi na temat swej działalności,ale według mnie te zdania były powierzchowne i nie dotykały głębi tematu czy pytań... Na spotkanie to przybyło wielu naszych rodaków. Wśród tej grupy były osoby, które bardzo zostały skrzywdzone przez te instytucje;tzn. którym odebrano co najcenniejsze może być w życiu człowieka...i tu mowa o Dziecku czy Dzieciach...:( oraz osoby,które nic nie wiedziały o tej instytucji i chciały się więcej dowiedzieć w tym temacie.

Podczas tego spotkania było wiele emocji, które aż popadały w skrajności, ale osoba z Towarzystwa Polsko-Norweskiego czuwała, aby takie sytuacje nie wymknęły się spod kontroli.

Panie z Barnevernet powiedziały na wstępie, że to spotkanie ma służyć temu, aby one lepiej nas poznały, tzn. nas Polaków i nasze zwyczaje itp. hmm...

Chyba to troszkę dziwne, gdyż jak one mogą nas poznawać-stojac przed nami i odpowiadając na nasze pytania? To znaczy, że to my zapoznajemy się z nimi,a nie na odwrót...prawda? A może z moja logika jest coś nie tak? :) Ale ok. pierwsze mydlenie oczu mamy za sobą..

Następną kwestia jest sprawa ogólnej działalności tej instytucji. Pani, która prowadziła to spotkanie powtarzała nagminnie, że działają-kiedy rodzic zrobi "to czy tamto" przeciwko swojemu dziecku. Ja weszłam jej w słowo i zadałam pytanie-takiej treści:

- Ciągle mówicie, że jak rodzic skrzywdzi dziecko, to podejmujecie interwencje; a co robicie,gdy ktoś inny skrzywdzi dziecko?

Odpowiedz BV:

-My się takimi sprawami nie zajmujemy i trzeba skargę kierować gdzie indziej.

Na przerwie Pani z Towarzystwa Polsko-Norweskiego podeszła do mnie i powiedziała , że instytucja Barnevernet nie zajmuje się takimi sprawami. To ja zapytałam:- kto w takim razie całkowicie dba i chroni interesy dziecka w Norwegii? Odpowiedz brzmiała - To jest dobre pytanie...

Z tej rozmowy wynika, że instytucja Barnevernet działa tylko przeciwko rodzicom i chroni dzieci przed ich własnymi rodzicami. Nie rozumiem i zostawiam to do Państwa oceny.

Następna kwestia,która mnie zszokowała, była taka, że na ciężkie pytania,które miały trochę atakującą treść - zbywano pytającego- mówiąc proszę-ze to później proszę,a to później nawet nie dochodziło do dialogu, gdyż zakończono serie pytań.

Podczas tego spotkania instytucja BV bardzo powierzchownie przedstawiała kwestie ogólne dotyczące zasad, jakimi się kierują. Na pytanie -jak zostać rodzina zastępczą- pani z BV bardzo się ożywiła i to była najbardziej długa,wyczerpująca i klarowna odpowiedz.

Z tej sytuacji wynika, że najważniejszym celem i powodem istnienia tej instytucji jest stworzenie, wyszkolenie jak największej ilość rodzin zastępczych, a co w parze z tym procederem idzie-trzeba także zagwarantować tym wyszkolonym rodzinom-odpowiednia ilość tzw "klientów" (brzydko mówiąc) to znaczy Dzieci....

Dodatkowym minusem tego spotkania-było losowanie anonimowych pytań; tzn. osoba losująca czytała karteczkę i niektóre odkładała na bok-tłumacząc, że to później. Zostawiam to także bez komentarza...

Będąc uczestnikiem takiego spotkania pragnę bardzo pochwalić idee zorganizowania dla Polonii takiego punktu informacyjnego, ale proszę nie zapominać, że jesteśmy Polakami i każdy uczestnik takiego spotkania ma swój rozum i nie wystarcza słodkie słówka, aby przyciszyć czy zagłuszyć niewygodne pytania, które były kierowane do urzędników instytucji Barnevernet.

 

Dorota Korzeniecka”

http://dorotakorzeniecka.salon24.pl

http://dorotakorzeniecka.blogspot.com/2015/07/dorota-korzenieckamoje-doswiadczenia-z.html

lechg
O mnie lechg

Jan Paweł II obiecał, że Bóg nigdy nie obarczy nas ciężarami których nie będziemy w stanie unieść. Przyjmuję je i niosę zdziwiony, że jeszcze daję radę. Miesiąc temu, tydzień temu gdybym wiedział ile mi ich jeszcze przybędzie, nie uwierzyłbym że dam radę. Co będę myślał za tydzień? Ja bym raczej rozwinął myśl (obietnicę) JP2 twierdzeniem, że Bóg nigdy nie robi nam dowcipów, których nie jesteśmy w stanie zrozumieć. Bóg ma wielkie poczucie humoru. Codziennie tego doświadczam. Niedawno na przykład postawił na mej drodze młodzieńca z biblią pod pachą, który zapytał czy jestem szczęśliwy? Szczęście? Dawno o nim nie myślałem. Tak Z pewnością jestem. Mimo wszystkie ciężary.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo